Tuszem po papierze. Malarstwo japońskie Mariusza Gosławskiego

Zainteresował się sztuką japońską, bo…chciał być jak Bruce Lee. Po pędzel sięgnął dopiero później i nauczył się techniki sumi-e z książek i internetu. Dziś nawet Japończycy przyznają, że maluje na profesjonalnym poziomie. Mariusz Gosławski, na co dzień mistrz wykorzystania kawy jako farby, tym razem zaskoczy nas wykorzystaniem tuszu na papierze ryżowym. Wernisaż 2 października w Klubie pod Kolumnami.

Praca Mariusz Gosławskiego w technice sumi-e mariusz-goslawski1

Praca Mariusz Gosławskiego w technice sumi-e mariusz-goslawski-japonia2

mariusz-goslawski-plakat
Mariusz Gosławski na tle swoich prac

Obraz malowany tuszem

Sumi-e to technika chińska, ale najlepiej przyswoili ją sobie Japończycy. Określenie jest połączeniem dwóch słów. „Sumi” oznacza tusz, a „e” obraz, co oznacza obraz malowany tuszem. Potrzebne są do niego tradycyjne pędzle do japońskiej kaligrafii (bardziej spiczaste), papier ryżowy i spokój ducha. – Kiedy maluję ważne jest to, co dzieje się w mojej głowie – wyjaśnia Mariusz Gosławski. – Trzeba pamiętać, że w Japonii uprawianie kaligrafii jest jedną z form osiągania stanu nirwany, w którym wyłącza się myślenie – dodaje artysta. Jakie motywy są w technice sumi-e najczęstsze? Tradycyjne, czyli bambus, orchidea, liście klonu, góra Fudżi, koty, ryby, ale też samuraje z klasycznym mieczem – kataną.

Polski mistrz zachwyca Japończyków

Mariusz Gosławski uprawia japońskie malarstwo od ponad 20 lat, a zaczął przypadkowo dzięki internetowi, książkom, artykułom i samozaparciu. Ćwiczył sam metodą prób i błędów, dopiero niedawno ma nauczyciela z Tajwanu. Przysyła mu schemat malowania roślin, w którym każdy listek jest ponumerowany. – To malarstwo typu matematycznego, gdzie ważna jest nie tylko ilość liści, ale kolejność w jakiej nanosimy je na papier i kreska – opowiada Mariusz Gosławski. Artysta wyspecjalizował się w japońskiej technice do tego stopnia, że kiedy jego prace oglądają mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni nie widzą potrzeby, by cokolwiek zmieniać, a nawet udoskonalać.

Od Bruce’a Lee do kaligrafii

Jak zaczęła się pasja Mariusza Gosławskiego? Od miłości do Dalekiego Wschodu, a ściślej do filmów z Bruce’em Lee, potem do serialu „Szogun” z Richardem Chamberlaine’em. – Chciałem tak samo walczyć i rozbijać deski – śmieje się dziś malarz. W filmach podobała mu się także scenografia. To przeważyło, kiedy pewien czas potem dostał w prezencie pierwszy pędzel do kaligrafii. – Na drugi dzień usiadł do malowania i tak już pozostało.

Wystawa pod Kolumnami

Spod jego palców wychodzą dziś prawdziwe cuda, a okazja do ich podziwiania na wystawie w ramach Miesiąca Kultury Japońskiej – od piątku 2 października w Klubie pod Kolumnami (pl. św. Macieja 21). Wernisażowi (początek o 18.00) towarzyszyć będzie prelekcja Mileny Żółkowskiej „Japonia – najlepiej rozpoznawana kultura świata i jej znaczenie na arenie międzynarodowej”.

Goście mogą liczyć na sushi, a także kupić prace Mariusz Gosławskiego. Ceny od 50 zł.